wtorek, 10 maja 2016

Rozdział 27



James.. 
Nadszedł wieczór. Nie mogę przestać myśleć o tej sytuacji z Amber. Mało brakowało a bym się z nią przespał.. Ale przypał! Muszę się ogarnąć! I to natychmiast.
 Jedno mnie martwi. Amber nie odezwała się od rana. To znaczy.. Gdy zadzwonił telefon, ubrała się i pocałowała w policzek i po prostu wyszła. 
- Masz gościa James. - usłyszałem nagle gdy krzyknęła do mnie mama Kendalla. Ciekawe kogo znów tu niesie? Może to Amber! Oj tak.. Oby to była ona!
- Cześć James. - powiedziała radośnie Lucy wchodząc do mojego pokoju.
- Ooo.. Cześć Lucy!
- Tęskniłeś za mną?
- Em.. Tak. Oczywiście. - skłamałem.
- Zrobiłeś coś w mojej sprawie? - zapytała tak wprost.
- Nie.
- Jak to? Przecież Kendall musi odpokutować! Zranił mnie! - podniosła nagle głos zaczynając machać rękoma.
- Spokojnie.. Nie denerwuj się. - powiedziałem wstając i powoli do niej podchodząc. Położyłem jej ręce na ramionach i oparłem swoją głowę a jej. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Nie wiem dlaczego ale wyglądała na zdenerwowaną.. A przynajmniej jej spojrzenie to zdradziło. - Postaram się porozmawiać z Kendallem gdy tylko wróci od Jo.
- To on jest teraz z Jo? - powiedziała lekko speszona.
- Tak.
- Em.. Wiesz co James.. Jestem dość zmęczona. Już pójdę.
- No okey. Ale.. Dosłownie przed chwilą przyszłaś a już znikasz. - powiedziałem odsuwając się od Lucy. Ona coś kręci. Widać to po niej. - Wszystko okey?
- Tak! Wszystko jest w jak najlepszym porządku!
- No.. Okey. Ale i tak wiem, że nie jest.
- Pa James! - powiedziała po czym wyszła. Dziwne to było. Lucy nigdy się tak nie zachowywała. Coś jest nie tak. Może ma problemy rodzinne? I stara się udawać, że wszystko jest okey? No sorry ale nie wychodzi jej to zbyt dobrze. Czemu po prostu nie powie o co chodzi? Pomógłbym jej jak tylko bym mógł! No ale.. Tak mówię, że bym jej pomógł i w ogóle a nawet nie wyjaśniłem.. Nawet nie zapytałem Kendalla o co chodzi z tą akcją wczoraj wieczorem. Jak wróci od Jo to no.. Po prostu muszę zapytać o co chodzi!



Logan...
Wybrałem się do Camille tak jak obiecywałem. Wziąłem ze sobą jakieś słodycze bo wiem, że Camille uwielbia jest podczas oglądania jakiego kol wiek filmu. Nie ukrywam, że trochę zdziwił mnie jej telefon.. Dobra to, że do mnie zadzwoniła to nic dziwnego ale.. Zwykle to nie ona proponowała spotkanie tylko ja. Gdy znalazłem się na piętrze na którym mieszka Camille szybkim ale spokojnym krokiem podążyłem w stronę jej mieszkania. Gdy znalazłem się przed jej mieszkaniem poprawiłem jeszcze włosy i zapukałem. Dosłownie nie minęły 4 sekundy a drzwi otworzyły się a w nich stanęła słodka Camille.
- Cześć. - powiedziała i pocałowała mnie w policzek. - Wejdź. - Nic nie mówiąc wszedłem do środka.
- Mam coś co lubisz.
- Przyniosłeś żelki?
- Tak.
- Oo.. Będzie słodko podczas oglądania horroru! - Chwila...
- Horroru? Mieliśmy oglądać jakąś komedię. czemu teraz niby mamy oglądać horror? - zapytałem z lekkimi oczywiście udawanymi wyrzutami.
- Mieliśmy ustalić co oglądamy jak tylko przyjdziesz.
- Więc mnie też zapytaj o zdanie.
- A czy ty mnie pytałeś ostatniemu razem w kinie? Nie.. Więc teraz moja kolei wybrać rodzaj jak i film , który będziemy oglądać.
- No ale..
- Nie ma żadnego ale. Postanowiłam za ciebie! Oglądamy horror i koniec kropka! - krzyknęła śmiejąc się sama do siebie.
- Nie krzycz, piękna. Nie wiesz, że złość piękności szkodzi?
- Ha Ha.. Ale śmieszne. - powiedziała z sarkazmem łapiąc mnie za rękę i prowadząc przed telewizor. Usiadłem a ona poszła do kuchni po jakieś napoje i Pop Corn. Gdy wróciła odłożyła tackę na której znajdowały się te produkty i usiadła obok mnie. Położyła nogi na moich kolanach i oparła się o sofę. Uśmiechnęła słodko.
- A co Ty masz dzisiaj taki dobry humor, co?
- Aa.. Nie bez powodu tutaj jesteś.
- Coś tak czułem.. O co chodzi.
- No bo.. Wiesz.. Ojciec dzisiaj do mnie dzwonił i.. Powiedział mi, że.. Że wracam za tydzień do domu.
- Co? - powiedziałem z niedowierzaniem. - Czy to jakiś żart? Jeśli tak to nie śmieszny!
- Logan to nie żart! Dowiadujesz się o tym pierwszy.
- Czemu wracasz? - zapytałem łapiąc ją za rękę.
- Mama wylądowała w szpitalu. Bardzo źle się czuje. Może nie przeżyć do końca miesiąca ponieważ zachorowała na białaczkę. Potrzebuje mnie tam.
- A ja potrzebuje ciebie tutaj! - podniosłem głos - Bez ciebie nie będzie tu tak samo!
- Logan.. Przecież gdyby nie było to coś poważnego to nie musiała bym jechać..
- Oj no przecież wiem. Białaczka to nie żarty. Pozdrów ode mnie swoją mamę, niech szybko wraca do zdrowia.
- Przekaże jej to.. A teraz, możemy już zacząć oglądać ten głupi film?
- Tak. - powiedziałem bardzo cicho. Nie mogę uwierzyć.. Moja Camille wraca do domu. Zostawia mnie tutaj ale.. Jej mama jej teraz potrzebuje! Nie mogę być człowiekiem bez serca. Zwłaszcza, ze białaczka to na prawdę poważna sprawa.. Moja Camille przecież jeszcze wróci. Nie żegnamy się na zawsze tylko na miesiąc może dwa. Będziemy w kontakcie. Ciągłym kontakcie. - Co ty na to abym pojechał z tobą? - zapytałem nagle.
- Serio chciałbyś?
- Tak.
- Powiem ojcu, że zabieram Cię ze sobą! Ale się ucieszy!
- Serio? Twój tata mnie chyba nie lubi.
- A zdziwisz się.. Po ostatnim spotkaniu ciągle mówił jaki to super jesteś. Do tej pory nie daje mi spokoju. - zaśmiała się



Carlos..
Siedziałem w parku. Na tej samej ławce na której poznałem Alexę. Była dokładnie ta sama godzina.. Pomyślałem, że może spotkam tu Alexę. I znów pospacerujemy to parku. Porozmawiamy.. Poznamy się jeszcze bliżej! Tak bardzo chciałbym ją teraz zobaczyć. Zadzwonił bym ale.. Dzwoniłem wczoraj i wyjdzie, że jestem nachalny. Nie chce aby pomyślała sobie "To znowu on".
- Carlos..? - usłyszałem nagle. To była ta śliczna blondynka którą poznałem wczoraj.
- Cześć. Myślałem o tobie. - - powiedziałem bez zastanowienia - Czy ja to powiedziałem na głos? - speszyłem się.
- Tak. - powiedziała szeroko się uśmiechając. - Czemu dzisiaj jeszcze nie zadzwoniłeś?
- A miałem to zrobić?
- Tak!
- To zadzwonię.. Jeszcze dzisiaj.
- Będę czekać na twój telefon.
- Okey. - powiedziałem uśmiechając się. - Miała byś ochotę wpaść jutro do mnie do studia i posłuchać naszej próby?
- W sensie BTR? Jeszcze się pytasz? Bardzo bym chciała!
- To bądź gotowa na 10:30. Podjedziemy pod ciebie.
- Wiesz.. Jesteś super chłopakiem! Twoja dziewczyna to szczęściara!
- Nie mam dziewczyny. - odpowiedziałem bardzo szybko.
- Haha.. Dobree.. Serio ten żart Ci się udał. - powiedziała lekko śmiejąc się. - Jak ma na imię?
- Ma na imię powietrze. Na prawdę nie mam dziewczyny.. Ale mam taką jedną na oku. - powiedziałem dając krok bliżej. Niech zobaczy jak to fajnie wygląda.
- Chyba nie mówisz poważnie?
- Zaskoczę Cię. Mówię całkowicie poważnie!
- Zdziwił mnie fakt, że nie masz dziewczyny. Taki super chłopak i to bez dziewczyny przy boku. Dobra.. Czuje się niezręcznie.
- Nie powinnaś.
- Przejdziemy się gdzieś?
- Oczywiście. - powiedziałem po czym wstałem z ławki i razem z Alexą podążyłem uliczkami przepięknego parku. Jakże mojego ulubionego miejsca w całym Los Angeles! 


Kendall...
- Spokojnie Kendall. - powiedziała słodko Jo siadając obok mnie. Jak to dobrze, że ona jest po mojej stronie. Jak dobrze, ze mam taką słodką Jo, która będzie się o mnie martwić i pocieszać. Teraz potrzebuje tego najbardziej. Tak właściwie stoję przed największym gównem w całym moim życiu! Nie ważne co wybiorę i tak w nie wdepnę.. Z jednej strony ślub mamy.. Tak właściwie odnowienie przysięgi. Jeśli pójdę na ten ślub to nie będę miał jak pojawić się na występie. A jeśli mnie tam nie będzie to zastąpią nas innym zespołem. Już to widzę jak ten cały Harry Styles by się cieszył! Ta opcja odpada! Muszę pojawić się na występnie! Musze! Ale jeśli pójdę na występ mamie będzie przykro. Nie chce tego bo wiem jak to jest gdy nie ma obok ciebie ważnej dla ciebie osoby w wyjątkowym dniu. - Wiesz co.. A może pojawisz się na ty meczu tylko aby zaśpiewać hymn i zbierasz się się od razu na ślub? Wiem, że to raczej logiczne ale.. Będziesz miał 15 min aby zdążyć na tą odnowę inaczej albo zawiedziesz fanów albo mamę.
- Życie jest totalnie nie sprawiedliwe.- Zgodzę się z tym ale.. Popatrz na to z innej strony. Jeśli coś Ci nie wyjdzie to następnym razem powinno. W końcu człowiek uczy się na własnych błędach. Jeśli raz popełni jakiś błąd drugi raz nie powinien tego zrobić.  Teraz musisz myśleć na spokojnie. Musisz totalnie wyluzować się.. Pełen lajcik!
- To nie takie proste, Jo. Nie chce zawieść tych fanów, którzy czekają na ten występ od miesięcy. Ale mama jest raczej ważniejsza prawda..?
- Nie chce nic mówić ale.. Nie. W tej chwili to Ty jesteś najważniejszy!
- Ale muszę coś wybrać!
- Tak. Ale wybierz to co sprawi, że TY będziesz szczęśliwy. Nie możesz uszczęśliwić wszystkich dookoła. To nierealne!

- Nie chce aby ktoś był przeze mnie smutny..
- Jesteś za dobry, Kendall..

- Wiesz.. Muszę Ci coś powiedzieć. Raczej będziesz na mnie zła.
- Wątpię. Teraz to ja Cię przytulę. - powiedziała po czym zarzuciła i ręce za szyję i mocno objęła. - No mów. - odezwała się nagle delikatnie odsuwając ode mnie.
- Bo wiesz co.. Ostatnio widziałem się z Lucy. I trochę.. No.. Nakrzyczałem na nią. Przepraszam. Wiem, że to twoja najlepsza przyjaciółka ale wybacz, że to powiem jest koszmarna! Ciągle mnie podrywała, coś przygadywała i.. Już nie wytrzymałem. Przepraszam.
- Ty mnie nie przepraszaj tylko Lucy. Ale ona też powinna to zrobić.
- Nie jesteś zła?
- Na ciebie? Nigdy! - powiedziała po czym przytuliła się do mnie.. Heh.. Jaki ten świat mały. Inna dziewczyna zrobiła by mi awanturę, że krzyczałem na jej najlepszą przyjaciółkę. Na szczęście ja mam Jo! Ona jest.. Niesamowita. Tak to słowo w pełni ją określa.

________________________________________________________

 WoW.. Szaleje. 3 rozdział w maju! Nie no SZTOS! Mam nadzieję, że to natchnienie prędko mi nie minie.. Gdybym zawsze tak piała to była bym w pełni z siebie zadowolona. Rozdział pojawia się chwilowo co 2 dni. Gdyby tak było do końca maja to było by bajecznie.. 
Szczerze? Rozdział mi się nie podoba! Nie jest taki jaki chciałam aby był.. Pomysły mi się kończą. Nie mogę do tego dopuścić więc mi pomóżcie.. Pisać komentarze! To zajebiście Cię nakręca aby stworzyć nowy rozdział! Komentarz to taka inspiracja! Tak, że pisać komyy <3 <3














niedziela, 8 maja 2016

Rozdział 26

Carlos..
Spacer po słonecznym Los Angeles potrafi poprawić nastrój. Ten sen już przestał dręczyć moją głowę. Odpuściłem. Zrozumiałem, że Stephanie nie jest dziewczyną dla mnie. I choć nie jest mi łatwo bo na dziewczynie cholernie mi zależy.. Skoro be zemnie jest szczęśliwsza to i ja jestem szczęśliwy. Spacerując po alejkach pobliskiego parku zauważyłem, że na jeden z ławek siedziała dziewczyna. Była cała zapłakana. Zrobiło mi się jej żal. Taka ładna dziewczyna a siedzi sama i to jeszcze cała w łzach. W kieszeni miałem paczkę z chusteczkami higienicznymi. Wyciągnąłem ją i podszedłem do dziewczyny. Usiadłem obok. Ta spojrzała mną mnie ukradkiem. Uśmiechnąłem się szeroko. Ta spojrzała na mnie zdziwiona. Najwyraźniej mnie rozpoznała. Uśmiechnęła się.
- Cześć. - zacząłem. - Mogę Cię o coś zapytać?
- Yhm..
- Czemu taka ładna dziewczyna płacze? - zapytałem podając chusteczki.
- Dziękuje. - powiedziała wyciągając jedną z nich. - Mogę Ci o coś zapytać?
- Tak. - posłałem miły uśmiech.
- Masz ochotę się ze mną przejść? Nie chce tutaj tak sama siedzieć.
- Jeszcze się pytasz?! Oczywiście, że chce! Jak masz na imię?
- Alexa.
- Ślicznie.. - stwierdziłem wstając z ławki. - Ja jestem Car..
- Carlos Garcia. Członek zespołu Big Time Rush. - powiedziała podchodząc krok bliżej mnie. Spodobało mi się to..
- A wiec mnie znasz.. -w odpowiedzi pokiwała twierdząco głową.
Spacerowaliśmy już od jakiejś godziny. Niestety nadszedł wieczór. Musieliśmy się już powoli zbierać. Przez tą godzinę lepiej poznaliśmy się. Opowiedziała mi o sobie. Ja o sobie.. Miałem dziwne wrażenie jakbym znał Alexę całe życie, a znam od praktycznie godziny.
- No i.. Byliśmy razem od 2 lat! A on zrywa ze mną w obecności nowej dziewczyny. Jak miałam się niby poczuć? I jeszcze zsumował to słowami ''Nigdy Cie nie kochałem. Miłość a zauroczenie to dwie różne rzeczy. Te 2 lata to zmarnowany czas.. Sorry laska ale to nie było to.." No powiedzmy, że coś w tym stylu powiedział. Dokładnie to nie potrafię Ci tego powtórzyć. 
- A to świnia. - skomentowałem to.. - Ale.. Najwyraźniej tak musiało być. 
- Noo.. Wiesz robi się późno. Powinna już iść. 
- Odprowadzę Cię.
- Nie trzeba. Mieszkam jakiś kilometr z tond. Nie musisz tego robić. - powiedziała kładąc mi ręką na ramieniu.
- Ale ja chce! I Cię odprowadzę.
- Bardzo miły jesteś, wiesz? Taki kochany. - powiedziała podchodząc bliżej. Jezu znowu to robi! Ja tu chyba nie wytrzymam ale mi się to podoba!
- Wiem.. - powiedziałem po czym poszliśmy w stronę domu Alexy. Gdy doszliśmy na miejsce zauważyłem, że Alexa mieszka na ślicznym osiedlu. - Ładnie tutaj mieszkasz.
- A tam.. Sąsiedzi są okropni. Tylko czekam aż się z tond wyprowadzę! - znaleźliśmy się przed bramą prowadzącą na posiadłość. - Może wejdziesz do środka?
- Nie dzięki. Następnym razem.
- To będzie następny raz?
- Oczywiście. Emm.. Mam pyt.. Albo nie. Inaczej. Mogę Cię o coś zapytać. - powiedziałem lekko śmiejąc się.
- Oczywiście.
- Dała byś mi swój numer? 
- Podaj komórkę. - wyciągnąłem telefon z kieszeni i podałem Alexie. Ona wpisała numer i co chwila zerkała na mnie. - Zadzwoń czasem.
- Zadzwonię jeszcze dzisiaj!
- To cudownie. To ten.. Na razie. - powiedziała po czym pocałowała w policzek. Poczułem, że na twarzy zawitał mi rumieniec.
- Paa. - powiedziałem po czym zniknęła za ogrodzeniem. Poczekałem aż wejdzie do domu i dopiero potem pokierowałem się w stronę Palm Woods. czy to możliwe, że ja znów się zakochałem? 


Kendall...
Cała ta sytuacja mnie w pewnym sensie pokonuje. Sprawia, że upadam i jest mi trudno się podnieść. Kłócę się z każdym na okrągło.. Jestem beznadziejny! Wszystko jest dla mnie problemem! Musze jak najszybciej się położyć tylko w ten sposób jakoś oderwę się od tej szarej rzeczywistości! Sen jest ważną częścią każdego człowieka a ja ostatnio śpię po 4-6 godzin. W zależności od dnia tygodnia. Kładę się późno spać i wstaje dość wcześnie.. Może to przez to jestem taki marudny? Wątpię ale.. Musze jak najszybciej się położyć! Oczy same mi się zamykają. Gdy przekroczyłem próg mojego pokoju chciałem jak najszybciej opuścić to pomieszczenie.
- Czekałem na ciebie Kendall. - odparł mój ojciec
- A ja chce abyś.. Aby Pan wyszedł z mojego pokoju. - poprawiłem się. Wiem zabrzmiało to chamsko ale nie szło mi być teraz miłym.
- Pan? Chłopie żartujesz sobie ze mnie? - zapytał kpiąco Mark
- Nie.. Nic z tych rzeczy. Jestem bardzo poważny! Jak nigdy!
- Chce porozmawiać. - odezwał się po minucie krepującej ciszy. - Daj mi 5 minut.
- Masz dwie minuty. Śpiesz się.
- A więc.. Pragnę poinformować Cię, że twoja matka i ja odnawiamy przysięgę małżeńską. Miałem nadzieję, że zostaniesz moim drużbą. Będziesz obrączek pilnował.
- Pff.. Żartujesz sobie?! - on nie mówi tego poważnie. Nie przeżył bym tego.. Mama nie mogła by mi tego zrobić. - Nigdy w życiu!
- Ale nie masz już wyboru. Mama jest tej samej myśli co ja.. Zostaniesz moim drużbą. Już wszystko prawie zaplanowane. Ksiądz zarezerwowany, lokal jest, garnitur dla mnie i ciebie też jest, uroczysta kolacja, kwiaty.. Wszystko gotowe. 
- A niby kiedy ma być ten pseudo ślub?
- Za trzy dni. - I wtedy w drzwiach stanęła mama. Oczywiście nie zauważyłem jej.
- Za ile? Za trzy dni zespół ma zaśpiewać hymn na meczu hokejowym! Nie możemy zawieść fanów tylko dlatego, że Ty masz jakieś widzi misie i zaplanowałeś akurat na tą datę swój pieprzony ślub! Mam to w dupie! Nie przyjdę! A przynajmniej ja! Ten występ jest na chwilę obecną najważniejszym wydarzeniem w moim życiu! Nie mogę tego schrzanić rozumiesz?! Ja nie zawiodę tych tysięcy ludzi tak jak Ty zawiodłeś moją rodzinę! Nie wiem czego ty od nas chcesz.. Tak raptem po 10 latach wracasz i myślisz, że Ci wybaczymy? Nigdy Ci nie wybaczę..
- Kendall.. - odezwała się moja mama - Przestań żyć przeszłością.
- Kendall? Żyć przeszłością? Nie wiem co się z Wami wszystkimi stało! Katie, Ty zostałyście omotane przez tego człowieka, który tak bardzo nas zawiódł! Nie mogę uwierzyć, że po tylu latach jego braku obecności przy nas, w trudnych chwilach .. Nie było go, a Wy teraz zachowujecie się jakby był cały ten czas! Był przy mnie gdy w wieku 7 lat wylądowałem w szpitalu ze złamaną nogą? Nie! Ty mamo byłaś przy mnie dzień i noc! Chociaż Katie była wtedy małym brzdącem! A byłeś kiedy Katie pojawiła się w wieku 10 lat na konkursie chemicznym? Ty nawet nie wiesz, że takie coś miało miejsce! 
- Kendall opanuj się! - krzyknęła nagle moja mama
- Nie! - odwarknąłem się. - Na ten ślub przyjdę tylko po to aby być przy swojej mamie bo ona była przy mnie całe moje życie. Nawet nie myśl, że mógłbym być twoim drużbą..
- Skarbie.. - powiedziała mama - Nie złość się na ojca. On tego żałuje.. Uwierz mi. - Chodźmy Mark. Zostawmy go samego. Pewnie jest zmęczony. Musi odpocząć. Porozmawiamy jutro. Dobranoc Kendall. - powiedziała po czym pocałowała mnie w czoło. Mama wyszła a Ojciec stanął naproś mnie i zmierzył mnie wzrokiem.
- Mam Cię dość gówniarzu! Przez ciebie Jennifer ma wątpliwości! Usuń się mi z drogi albo będziesz tego żałować! - zsumował po czym wyszedł. Ten mężczyzna przed chwilą mi groził? Tak! A spokojnie.. Ja wiem co w takiej sytuacji zrobić. Niech on się już o to nie martwi. Znajdę na niego takiego haka, że nie będzie wiedział w którą stronę ma do łazienki!


James.. 
Obudziłem się około 7:20. Jak na mnie to wcześnie. Zwykle wstaje około 9:00. A dzisiaj niespodzianka! Jakoś nie mogłem spać. Myśl o smutnej Lucy przygnębiła mnie i totalnie przybiła. Trochę nie wierzę w fakt, że Kendall mógłby w tak podły sposób potraktować moją Stone! Tak moją! Lucy ufa mi! Dla niej jestem jej oparciem! Teraz na pewno nie mogę jej zostawić! Lucy to mój skarb, którego muszę strzec! Lucy to moje oczko w głowie! Nie mogę pozwolić by kto kol wiek sprawił, że będzie się źle czuć. Nawet jeśli w grę wchodzi najlepszy kumpel.. Ale.. Nie wierzę, że Kendall mógłby nakrzyczeć na Lucy. Dobra nakrzyczeć to może i by mógł gdyby się zdenerwował ale. Teraz bym mu wybaczył bo jest w trudnej sytuacji. Ojciec zwalił się na głowę jego rodziny i to nie jest dość proste, bo wcześniej ich olewał i w ogóle ale.. Grozić Lucy? Nie.. Kto jak kto ale Kendall nie byłby do tego zdolny!
- James.. - usłyszałem i zauważyłem, że drzwi lekko uchyliły się. A zza nich wychyliła się Amber. - Nie przeszkadzam?
- Skąd? - powiedziałem. Gdy nagle zorientowałem się, że nadal leże w łóżku, jestem nie zaczesany i na dodatek w samych bokserkach!  - A co tak wcześnie dzisiaj wstałaś?
- Nie mogłam spać.
- Rozumiem.. Em.. Dasz mi dwie minuty? Musze się ubrać i zaczesać.
- Dam Ci nawet 5. Zaczekam tu na ciebie. A później wyjdziemy gdzieś? Może na kawę albo na spacer?
- Oczywiście. - powiedziałem.  Z najlepszą przyjaciółką pójdę wszędzie.
-  Z przyjaciółką.. - powiedziała bardzo cicho co jednak nie umknęło mi. Ale udałem, że nie słyszałem. Wstałem bardzo szybko z łóżka po drodze zgarnąłem spodnie. i wybiegłem z pokoju kierując się prosto do łazienki. Dosłownie w minucie wziąłem prysznic. Osuszyłem ciało po czym włożyłem bokserki, i spodnie. Wysuszyłem włosy i wyczesałem nie układając tak jak zwykle. Pokierowałem się w stronę swojego pokoju. Zajrzałem tam aby sprawdzić co robi Amber. Dziewczyna siedziała przy moim biurku oglądając zdjęcia z czasów kiedy BTR nie istniało.
- To ja może nie będę przeszkadzać. - powiedziałem opierając się o futrynę drzwi.
- 5 min minęło już 3 minuty temu. Co masz na swoje usprawiedliwienie?
- Chcesz abym ładnie pachniał?
- Chce.
- Więc nie narzekaj. 
- Masz zamiar włożyć koszulkę czy będziesz mi tu świecił swoim torsem?
- A nie podoba Ci się ten widok?
- Nic takiego nie powiedziałam. - powiedziała po czym wstała i podeszła do mnie. Ja zamknąłem za sobą drzwi do pokoju. Dziewczyna podeszła do mnie jak tylko blisko mogła. Opierała swoim ciałem na moje. Zawiesiła ręce na mojej szyi - Wiesz co James.? Tęskniłam za nasza bliskością. - powiedziała po czym zaczęła kręcić biodrami na boki aby mnie zahipnotyzować. Obejmowałem ją w tali a ona obróciła się o 90 stopni przylegając do mnie swoimi plecami. 
- Nie ukrywam faktu, że ten moment mi się podoba.
- Nie ukrywam, że ty mi się podobasz! - stwierdziła znów stając przodem do mnie. Błądziła rękoma po moich ramionach.  - Długo muszę jeszcze czekać? - zapytała przygryzając dolną wargę.
- Chcesz abym Cię teraz pocałował, prawda? - to było oczywiste, że tego chce.
- Tak, chce. - Szczerze mówiąc też tego chciałem. Ale z drugiej strony co z Lucy. Ale czekaj.. Gdybym kochał Lucy to nie widziało by mi się całować teraz z Amber. pomyślałem gdy nagle poczułem jej usta na moich. Przyciągnąłem ją najbliżej siebie. Dziewczyna błądziła swoimi dłońmi po moim ciele. Gdy nagle znalazła się przy pasku od spodni zdałem sobie sprawę, że to chyba zaszło trochę za daleko. Rozpięła pasek. Chciałem ją zatrzymać ale coś mi nie pozwoliło. Nie wiem czemu tego nie zrobiłem. W tamtym monecie liczyła się tylko ta chwila. Razem z nią podszedłem do drzwi zasuwając je na kluczyk. Dziewczyna zdjęła kamizelkę pozostając w obcisłej koszulce. Po czym i ona wylądował na ziemi. Całowaliśmy się tam bez opamiętania. Jedno z ramionek ze stanika zsunęło się jej ramienia za sprawą moich pocałunków w jej szyję czy obojczyk. Całą zaistniałą sytuację przerwał dzwoniący telefon Amber. Odsunęliśmy się od siebie niechętnie. Amber sięgnęła po komórki i odebrała ją podnosząc z ziemi koszulkę.


Logan..
Wybrałem się na zakupy. W lodówce wiało pustkami więc pomyślałem, że to ja mogę zrobić zakupy. Gdy znalazłem się w super markecie złapałem za wózek na zakupy i zacząłem rozglądać się za potrzebnymi produktami. Będąc przy stoisku z różnymi produktami mlecznymi zauważyłem rozmawiającą przez telefon Jo. Podszedłem do niej.
- Hej. - powiedziałem.
 - O cześć Logan. - powiedziała odkładając komórkę do kieszeni. - Ty też na zakupy? 
- Tak.
- Co u Kendalla?
- Wiesz.. Nie zdziwiło mnie, że o to zapytałaś. Wszystko okey. 
- Nie rozmawialiśmy od 2 dni. Nawet go w Palm Woods nie spotkałam. Myślałam, że coś mu się stało.
- Trzeba było zadzwonić.
- Ciągle włączała się poczta głosowa.
- Och.. To dziwne. On nigdy nie wyłączał telefonu.
- Dlatego właśnie się martwię. Mogłam wpaść ale nie miałam zbytnio czasu.
- Jak wrócę do domu to zapytam go co z nim. I powiem aby do ciebie wpadł bo się martwisz.
- Okey. Dziękuje. - powiedziała. Na co ja miło się uśmiechnąłem. - Wiesz.. Musze już iść. Śpieszy mi się bo mam zdjęcia na planie i no nie mogę się spóźnić.
- Spoko. To do zobaczenia. 
- No pa. - powiedziałem po czym wróciłem do robienia zakupów. A jednak nie. Poczułem wibrowanie w kieszeni. To mój telefon. Wyciągnąłem go po czym zauważyłem, że Camille próbuje się do mnie dodzwonić. Bez wahania odebrałem.
C - Logan? Cześć.
L - Witaj słonko. - powiedziałem pieszczotliwie.
C - Oj no.. Nie słodź mi tu tak.
L - Nic nie obiecuje.
C - Mam pytanie. Nie miał byś ochoty dzisiaj spędzić ze mną wieczoru? No wiesz.. Obejrzelibyśmy jakiś film.
L - Jaki?
C - Nie wiem. Może jakiś horror?
L - Wolę jakąś komedię.
C - No.. Jak przyjdziesz to to ustalimy. Więc jak? Przyjdziesz?
L - Oczywiście, że tak. Około 19:00 będę.
C - Dobrze.
L - Muszę kończyć bo nigdy nie zrobię tych zakupów..
C - Okey..? To do później!
L - Tęsknie. - powiedziałem po czym rozłączyłem się. Ach.. Ta moja Camille! Ta moja słodka Camille!


____________________________________________________

O Boże! Czy to prawda? Nie wierze! 2 rozdziały w miesiącu? Nie no cud! Nie możliwe.. A jednak! Chociaż ten rozdział nie powala to niektórymi momentami mi się podoba. Ale.. Moment z Loganem w ogóle mi się nie spodobał! No po prostu dupny jest! Mam ochotę go skasować i napisać od nowa ale.. Nie chce mi się! Jestem leniem! No trudno! Musicie mi wybaczyć! Obiecuje, że następnym razem postaram się trochę bardziej! A raczej postaram się bardzo!

piątek, 6 maja 2016

Rozdział 25



Carlos..
Szczerze mówiąc nowy pokój podoba mi się bardziej. Nie wiem czemu gnieździłem się w tamtym mini pokoiku.. Tu mam znacznie więcej miejsca. I nie muszę siedzieć w tej ohydnej zieleni.. Blee!. Niebieski kolor ścian jest lepszy. 
Nastał wieczór.. Położyłem się na chwilę. Lekko przymrużyłem oczy i już spałem..
(...) Obudziły mnie krzyki Kendall'a. Ewidentnie mnie wołał.. Ciekawe jestem co zrobiłem tym razem!
- Czemu krzyczysz..? - powiedziałem przeczesując ręką włosy.
- A dlatego. - powiedział wskazując na drzwi. Nie mogłem uwierzyć. Stała w nich Stephanie! To musiał być sen.. Najwspanialszy sen jaki miałem ale.. Jednak nie! To prawda! Najprawdziwsza prawda! - Zostawię Was samych.. - powiedział łapiąc na komórkę po czym wyszedł z mieszkania.
- Stephanie.. - szepnąłem. Ta puściła torbę na ziemię i wpadła w moje ramiona. - Wróciłaś..
- Tak! Carlos ja po prostu.. - przerwała nagle patrząc w moje oczy. - .. Za bardzo mi zależy. - szepnęła.
- Ale, że na mnie? - spytałem aby upewnić się, że na pewno dobrze usłyszałem.
- A niby na kim? Carlos.. Zakochałam się w tobie. - I wtedy serce miło mi chyba.. Z tysiąc razy na minute.. Nigdy nie czułem czegoś takiego! Nawet nie pomyślał bym, ze ona mogła by się we mnie.. No zakochać! Nie wierze! Nie wierze..! - Ale.. Teraz to już nieważne.. 
- Jak to nie ważne?
- No bo będąc w Paryżu poznam kogoś lepszego.. I to z tą osobę stworze związek idealny!
- To po co wróciłaś?
- Nie wróciłam.. To twój sen Carlos.. Moim zadaniem jest uświadomić Ci, że nie jestem dziewczyną dla ciebie.. Sam przekonałeś się jak łakoma jestem na sławę. Gdybyś wtedy nie zszedł do recepcji i mnie nie zobaczył to nawet bym się nie pożegnała.. Nie zależy mi na tobie jak na chłopaku.. Raczej jak na bratu. Bo mogę na ciebie liczyć! Ale ty musisz liczyć na siebie samego. Żegnaj Carlos. (...)
Nagle otworzyłem oczy! Serce biło mi szalenie szybko.. Czułem się tak źle.. Jak jeszcze nigdy... To sen. Tylko sen.. Moge odetchnąć z ulgą ale.. Czy to możliwe, że przez ten sen Steph chciała mi przekazać, że nigdy więcej jej nie zobaczę i co gorsza nigdy nie będziemy mieli szansy na.. To żałosne! Ja jestem żałosny! Ta Stephanie ze snu ma racje.. Nigdy nie będziemy razem! Nie potrafię znaleźć sobie drugiej połówki! Zawsze będę sam!


James...
Stoję teraz przed podjęciem najtrudniejszej jak do tej pory życiowej decyzji.. Lucy czy Amber.
No tak patrząc na to.. To gdybym teraz wrócił do Amber, Lucy miała by złamane serce. Nie chce by cierpiała. Ale gdy zejdę się z Lucy to.. Amber będzie cierpieć, na dodatek dałem jej nadzieję całując ją. I wtedy.. Poczułem coś na prawdę dziwnego. Jakbym miał cały swój świat w ramionach. Może to wszystko tak się miało potoczyć? Miałem poznać Lucy i zakochać się w niej a potem wrócić do Amber zostawiając kochaną Stone w rozpaczy aby poznała kogoś lepszego ode mnie? Gdybym tak pomyślał sobie jeszcze rok temu to stwierdził bym, że nie ma nikogo lepszego ode mnie! Ale.. Już nie jestem zadufanym w sobie chłopakiem.. Teraz liczę się ze zdaniem innych. 
- James.. - powiedziała Katie wchodzą do mojego pokoju.
- Tak?
- Masz gościa. - stwierdziła patrząc na drzwi od mojego pokoju. W futrynie stanęła Lucy. - To.. Ja zostawie Was samych. - powiedziała po czym wyszła z mojego pokoju.
- Cześć James.. - powiedziała zaciągając nosem.
- Hej. Coś się stało? - zapytałem gdy zobaczyłem, że najwidoczniej płakała.
- Tak stało się.. Kendall mi się stał!
- Co? Co on ma z tobą w ogóle wspólnego? - Ale, że nasz Kendall? Przecież on i Lucy chyba nawet nigdy nie rozmawiali..
- Tak bo.. - chwila zawahania. - Zacznę od tego, że Kendall dzisiaj rano zaproponował mi spotkanie wieczorem. Już kilka dni wcześniej proponował ale odmówiłam.. Ale w końcu się zgodziłam.. Powiedział, że nie będzie sam. A ja głupia myślałam, że chodzi o to bym wyszła razem z nimi w sensie z Kendallem i Jo, bo Josie mówiła mi, że ona i Kendall mają się ku sobie. Gdy byłam już gotowa przyszedł wieczorem z kwiatami i wręczył mi je.. Ale zgadnij! Był bez Jo! Początkowo myślałam, że Jo czeka na nas na miejscu ale gdy dotarliśmy do resteuracji Jo nie było. Wiec chciałam jak najszybciej wyjść! On powiedział, że jeśli to zrobię to.. Powie wszystkim, że to ja go w tak podły sposób oszukałam i wykorzystałam. I, że to mu wszyscy uwierzą.. Nawet Jo! Moja najlepsza przyjaciółka.. I.. Od razu przyszłam z tym do ciebie. James.. Ja nie chce widzieć tu Kendalla! Bardzo źle czuję się w jego towarzystwie! Zrób coś aby już do mnie się nie zbliżał!
- Nie wierze.. Kendall taki nie jest.. Chociaż. Po co miałabyś kłamać? - stwierdziłam łapiąc Lucy za rękę. Teraz nie mogę jej tak zostawić. Poczekam jeszcze i.. Wtedy powiem co czuję do Amber chyba, że to jednak Lucy jest tą jedyną! - Porozmawiam z Kendallem o tej sytuacji. Będzie mi się grubo tłumaczył!
- Dziękuje.. - uśmiechnęła się delikatnie. - Ale on będzie zmyślał.. Będzie mówić, ze to ja mu nie daje spokoju, że uparłam się na to spotkanie.. 
- Nie uwierzę mu! - stwierdziłem.. - Po czym przytuliłem Lucy.
- Wiesz.. Ja już pójdę.. Pewnie Kendall zaraz wróci a ja nie chce się z nim spotkać. To pa.. Jeszcze raz dziękuje. - powiedziała po czym wyszła. Aż trudno uwierzyć, ze Kendall mógłby coś takiego zrobić. Znam go od dziecka i zawsze szanował czyjeś uczucia. Był bardzo troskliwy. A co najważniejsze nigdy nie kłamał! Będzie mi się grubo tłumaczyć!


Logan..
Siedziałem w domu. Oglądając telewizję. Nic ciekawego nie znalazłem więc wyłączyłem telewizor. Wstałem z sofy i pokierowałem się w stronę lodówki. Otworzyłem ją. Wiało pustakami ale.. Była już zbyt późna godzina by iść na zakupy. Postanowiłem odgrzać sobie wczorajsza zapiekankę z serem. - Dobrze, że schowałem ją za mlekiem - pomyślałem. Gdy nagle do domu wszedł Kendall trzaskając drzwiami.
- Co tak głośno? - zapytałem. - Ludzie chcą spać.. Nie będą zważać na to, ze masz gorszy humor.
- Przepraszam.. Po prostu.. Źle potraktowałem Lucy i.. Ona bardzo się na mnie zdenerwowała.
- Lucy Stone? - zapytałem dla pewności.
- Tak. 
- Chłopie.. Ta laska uderza do naszego Jamesa.. Jeśli mu o tym powie to będziesz miał przewalone..
- Ale co powie? Że wykorzystała moją dobroduszność? A na dodatek zmusiła mnie do randki? I flirtowała ze mną kiedy zajmowała się Jamesem? Raczej gdyby była mądra to by tego nie mówiła.
- Ej ale.. To jakaś lewa laska. - stwierdziłem. - Spokojnie Kendall. Wszystko będzie teraz już dobrze. W końcu wyjaśniłeś sobie sprawę z Lucy. I teraz ty i Jo możecie być szczęśliwi.
- Tak.. W sumie to masz rację. - głośno westchnął -  Idę położyć się spać.. Ten wieczór mnie wykończył.. Tak samo jak rachunek za kolację. Dał byś wiarę, że za kolacje która nie  trwała nawet pół godziny zapłaciłem grupo ponad 200 dolarów?
- Ale, że ile? To gdzie ty zabrałeś Lucy?
- Do dobrej restauracji..
- Gdybyś zabrał ją na pizze nie było by gorzej i zapłacił byś mniej. - powiedziałem. - Byłbyś te 200 dolców do przodu.
- Ale no wiesz, pomyślałem, że gdybym zabrał ją do dobrej restauracji to ona by.. No wiesz.. Była spokojniejsza gdy jej to powiem. Bo przy ludziach to by się na mnie nie darła. Ale to ja wydarłem się tak trochę na nią. Już nie mogłem tego znieść! Ciągle mi przygadywała jaka to z nas cudowna niby para. - wytłumaczył się Kendall. Było mi go szkoda. To na prawdę dobry chłopak o złotym sercu, nie umie nikomu odmówić. Serio mu teraz współczuje. Lucy jest pewnie zdolna do wszystkiego. Oby tylko nikomu nic nie nazmyślała. Bo krótko mówiąc Kendall będzie wtedy w kropce. - Jutro ją przeproszę. Postaram się na prostować tą sytuację. Aby nie była na mnie zła i w końcu zdała sobie sprawę, że nie jestem chłopakiem dla niej.
- Mogę Ci coś powiedzieć? - zapytałem. 
- Oczywiście.
- Nie masz racji! Jesteś idealnym chłopakiem dla Lucy! - powiedziałem to.. Powiedziałem ponieważ pomyślałem sobie, że Lucy jest tak samo uparta jak Kendall. Nie rezygnowała z niego chociaż on dawał jej znaki, ze nic z tego nie będzie.. - Ona jest niegrzeczną dziewczynką a ty niegrzecznym chłopcem.. W końcu Bad Boyem Big Time Rush! Przydała by Ci się dziewczyna zadziorna.. Lucy pewnie wyczuła, że jesteście dla siebie stworzeni bo jesteście!
- Ale ja tego nie czuje!
- Kendall.. Przemyśl moje słowa!
- Przecież mi podoba się Jo! 
- A może podobała. Od kond pojawiła się Lucy zachowujesz się troszkę inaczej.
- Bo się o siebie boje! Ona jest nieprzewidywalna! - ciągle trzyma się swojej kwestii
- Proszę Cię o jedno. Powiedz mi tu i teraz , że Lucy kompletnie Ci się nie podoba! Ale tak na poważnie.. Jak masz kłamać to lepiej tego nie mów.
- Logan. Ty jesteś moim przyjacielem, powinieneś wiedzieć, że nie jestem typem niegrzecznego chłopca. Buntownika tak, jak najbardziej! Ale ja szanuje wszystko i wszystkich. Jak zakocham się w jednej dziewczynie to nie wiem nawet jak cudowna była by jakaś inna, bo mi ciągle będzie podobać się no wiesz kto.. Jo jest niesamowita. Lucy też nic  nie brakuje ale nic do niej nie czuje. To z Jo to nie są żarty. Wiesz jaki jestem kwestii dziewczyn. Tyle ich tam było w Minnesocie ale żadna nie zakręciła tak moim światem jak Jo.
- Na pewno? Moim zdaniem Lucy i ty bylibyście cudowną parą.
- Sam wiesz, że przeciwieństwa się przyciągają. Ty i Camille to dwa różne światy! Ja i Jo tak samo.. Ale właśnie to jest w tym piękne!
- Przepraszam. - głupio mi teraz. Kendall rzeczywiście woli Jo. Nie wiem co mnie napadło z tym, ze on i Lucy.. Haha! Żałosne to było z mojej strony. Widać, że nic nie czuje do Lucy.
- Nie masz za co. Ide spać. Dobranoc. -  stwierdził po czym poszedł do siebie.


_______________________________________________
Długo nie było rozdziału bo.. Bo nie było. Przepraszam.
Rozdział mi się nawet podoba. Kwestia z Loganem, była no.. O wiele dłuższa. Możecie przyznać, że faworyzuje Kendalla ale no przyznaje się! Faworyzuje! On jest moim ulubieńcem więc ami rozumiecie. Strasznie przepraszam. Następnym razem o wszystkich będzie po równo. Przysięgam. A właśnie do do następnego razu. Zebrałam się do napisania rozdziału bo głupio mi, że długo nic nie dodawałam. Dużymi krokami zbliżają się wakacje. I w te wakacje postaram się często coś dodawać. Musze nadrobić bardzo dużo. Teraz w miarę poprawiłam oceny i czekamy na zakończenie roku szkolnego. Jeszcze będę je poprawiać aby było jeszcze lepiej. Powiem Wam, że.. No muszę się komuś wyżalić to może chociaż Wam. Ten rozdział zupełnie oddaje moją sytuację. No prawie.. Pokłóciłam się z przyjaciółką a ona nazmyślała na mnie jakichś strasznych rzeczy i rozpowiada do moich najbliższych znajomych. Ale są osoby które zostały ze mną do tej chwili. To już nie jest moja przyjaciółka. Odcięłam się od złego towarzystwa i nagle wena do mnie przyszła. Tak, ze teraz częściej coś będzie do mnie przychodzić. Bardzo Was kocham ♥ Dziękuje, że jesteście