Lucy..
Jo jest podłą kreaturą! Jak mogła się z nim umówić wiedząc, że mi się podoba? A myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami. Przecież ja nigdy nie zarywałam do jej chłopaków! Dlaczego ona teraz zarywa do mojego? Byłam pierwsza! Uprzedziłam ją, że przyjadę i dołączę do niej i aby zostawiła mi takiego jednego przystojnego chłopaka a on a co? Jest podła! Teraz to się nie wykręci tak łatwo! Znalazłam się tuż przed drzwiami do mieszkania Jo. Zapukałam. Długo nie musiałam czekać. Drzwi otworzyły się a w nich stanęła uśmiechnięta dzieewczyna. Zaprosiła mnie do środka.
- Kendall i ty macie jutro randkę! - krzyknęłam.
- Co? Nie to nie prawda! - ale kłamie. Nie miałam pojęcia, że przyjaźnię się z takim kłamczuchem! To nie jest ta sama Jo z którą jeszcze parę miesięcy temu byłam bliżej niż nigdy! - Kto Ci to powiedział?
- Twój chłopak! Chciałam się z nim umówić ale ty mnie wyprzedziłaś! Myślisz, że mu się podobają takie plastikowe lalki jak ty? To już lalka Barbie ma w sobie mniej plastiku od ciebie! Nie masz u niego szans!
- Ale..
- Nie przerywaj mi! - dobrze wie, że nie lubię gdy ktoś mi przerywa! - Ty i Kendall to jedynie może być twój sen! Ja i Kendall to będzie rzeczywistość! Czy ty to w końcu pojmiesz?!
- Dlaczego to mówisz? Ranisz mnie a ja się nie umówiłam z Kendallem. - W jej oczach mogłam dostrzec światełka. Zaraz będzie ryczeć! Jest żałosna! - Jesteś żałosna! - I znów mi przerwano. Usłyszałam pukanie w futrynę. W drzwiach stanął Kendall. Mam nadzieję, ze nie słyszał jak wydzierałam się na Jo.
- Nie przeszkadzam? - zapytał. Jo pokiwała głową. - Lucy nie krzycz na Jo. Ona nic nie zrobiła.
- Ale okłamała mnie! Nie przyznaje się, że umówiła się z tobą.
- Lucy wybacz ale to ja Cię okłamałem. - powiedział bardzo powoli ale ostatnie słowo wypowiedział z zawrotną szybkością. - Zapytałaś co robię jutro wieczorem i zabrzmiało to jak propozycja randki a ja.. Nie chciałem się z tobą umówić. Żeby nie zrobić Ci przykrości zmyślałem, że jestem umówiony z Jo bo ona jedyna przyszła mi do głowy.
- Jo jesteś głupia! Zamiast mi tłumaczyć, że nie umówiłaś się z Kendallem Ty tego nie robiłaś! Dopiero on musiał tu przyjść i tłumaczyć się za ciebie! - powiedziałam - Za to jutro jesteś wolny.. - zwróciłam się w stronę Kendalla. - Wpadnij po mnie o 18:00. Tylko punktualnie. - powiedziałam i wyszłam trzaskając drzwiami za sobą.
Kendall...
Czy to co przed chwilą powiedziała Lucy jest prawdą? Ona nie widzi tego co ja zrobiłem? To była moja wina a ona obróciła to w taki sposób, ze wyszło, że to wina Jo.
- Mam przewalone! - powiedziała Jo siadając na kanapie. - Wielkie dzięki.
- Przepraszam. Nie miałem pojęcia, że to wszystko się tak potoczy. Jeżeli jest coś co mógłbym zrobić abyś mi wybaczyła to.. To wiesz, że ja pierwszy! - głupio mi. Tak na poważne jest mi cholernie głupio! W tej chwili znajduję się w najgorszej sytuacji swojego życia!
- Wiesz.. Jest coś co mógłbyś zrobić.
- Co takiego?
- Wyjść. - powiedziała wskazując na drzwi. - Zniszczyłeś moją przyjaźń z Lucy! Nie masz nawet pojęcia do czego ona jest zdolna! Dla mojego i oczywiście twojego bezpieczeństwa najlepiej będzie jak zerwiemy ze sobą kontakt.
- Co? Ja nie będę w stanie wytrzymać bez ciebie dnia.
- Dla mnie też nie będzie to łatwe bo bardzo przywiązałam się do twojego towarzystwa. - powiedziała łapiąc mnie za rękę. - Ale Lucy jest na prawdę godna zrobienia krzywdy osobie, która utrudnia dążenie do jej celów. Umie się opanować ale.. Zanim zorientuje się, że robi źle minie trochę czasu.
- Przepraszam.
- Nie jestem na ciebie zła. Raczej zaskoczona, że powiedziałaś, że umówiłeś się ze mną! A miałeś przecież tyle innych kandydatek na moje miejsce. - sam się sobie trochę dziwie, że powiedziałem właśnie, że jestem umówiony z Jo.
- Powiedziałem twoje imię bo akurat o tobie pomyślałem.
- Myślałeś o mnie? - zapytała z tą jakże piękną iskierką w oku, którą dostrzegłem na naszej randce. - To słodkie. Nie wyobrażam sobie zerwania tobą kontaktu.
- Ja też.
- I co teraz zrobimy?
- Jutro spotkam się z Lucy i wyjaśnię jej, że nic do niej nie czuje i, że nie ma szansy abyśmy kiedykolwiek byli kimś więcej niż przyjaciółmi bo jest wyjątkowo złą i wredną dziewczyną...
- Ona Cię zabije!
- Umrę szczęśliwy! - powiedziałem po czym pocałowałem Jo. Ten moment zetknięcia się naszych ust był magiczny. Byłem pewny, że uderzy mnie w twarz a ona odwzajemniła pocałunek. Może i dobrze, że tak namieszałem. Gdybym tego nie zrobił to.. Nie skończyło by się na Happy End'zie? Ale nie będę znów taki pewny. Tę walkę wygrałem ale wojnę mogę przegrać. W każdym razie bardzo zależy mi na Jo!
James...
Geh.. Pani Night ciągle truje mi abym nie siedział w domu i się nie dołował. Postanowiłem wyjść. Przejść się tak na chwilę i nie myśleć o Amber, która mnie już w tyłku. Widać jak jej zależało! I widać też jak zależało mnie! W Amber na prawdę się zakochałem.. Jedyna dziewczyna, która zawróciła w mojej głowie do tego stopnia, że nie mogę przestać o niej myśleć. Ale muszę przestać bo wpadłem na kogoś i ten ktoś upuścił telefon. Podjąłem go i podałem dziewczynie. Na szczęście był cały.
- Przepraszam. - powiedziałem zwracając własność dziewczynie. przyjrzałem się jej wyraźnie. Nigdy wcześniej jej tu nie widziałem. Miała czarne włosy w czerwone pasemka. Ubrana była w czarną sukienkę i skórzaną kurtkę. - Telefon jest na szczęście cały. - Wyglądała na typ niegrzecznej dziewczynki. Taka Bad Girl!
- Masz szczęście! - krzyknęła. Teraz byłem pewny, że jest Bad Girl. - Ej.. Ty jesteś James z Big Time Rush? - zapytałam. Chyba mnie poznała.
- Tak.
- Jestem Lucy uwielbiam waszą muzykę.- uśmiechnęła się. Chyba nie jest już zła. A ja wcale nie myślę o Amber. Chwila.. kto to jest Amber? A no tak.. Moja pierwsza miłość. Zapomniałem. - Musisz mi zrekompensować straty moralne.
- Telefon jest cały.
- Ale moje samopoczucie nie. Przestraszyłam się, że mógłby się rozbić a jest prawie nowy. Zabierz mnie na spacer to Ci wybaczę! - Ona mnie zaprosiła na randkę? Jeszcze nigdy dziewczyna nie zaprosiła mnie na randkę.
- Randka?
- Można by tak to nazwać.. - uśmiechnąłem się pod nosem. Zaimponowała mi. Ująłem jej dłoń i delikatnie uścisnąłem. Ona zrobiła to samo. Uśmiechnąłem się do niej. - Opowiedz mi o sobie..
I wtedy pomyślałem sobie : Dziewczyno nawet nie wiesz jak bardzo się ciesze, że zjawiłaś się w moim życiu! Spadła mi z nieba! Teraz się zrelaksuje. Zapomnę całkowicie O Amber. Lucy i w tym pomoże. nie wiem czy wyjdzie coś z tego.. Coś więcej niż przyjaźń ale warto spróbować.
Byliśmy w parku. Przechadzaliśmy się po oświetlonych przez lampy chodnikach i cieszyliśmy się ze swojego towarzystwa, Nagle poczułem się jakoś dziwnie. Odwróciłem i zobaczyłem, że ktoś schował się za drzewem.
- Lucy.. - szepnąłem. - Tylko się nie odwracaj. Ktoś za nami idzie. - powiedziałem a gdy zauważyłem, ze chce się odwrócić stanąłem naprzeciw niej i ująłem jej obie dłonie. - Co ja Ci mówiłem?
- Wow. - powiedziała i uśmiechnęła się pod nosem. - Właściwie to teraz zauważyłam jakie ty masz piękne oczy.
- Ty cała jesteś piękna. - powiedziałem przez co jej blada cera nabrała rumieńców. Zaśmiałem się pod nosem.
- Z czego się śmiejesz? Z moich czerwonych rumieńców? - podeszła krok bliżej i położyła mi jedną rękę na ramieniu a drugą na policzku. I zmniejszyła nasza odległość. Acz kolwiek zatrzymała się się gdy już prawie zetknęliśmy się ustami. - Dokończ za mnie. - szepnęła. Wiedziałem o co jej chodzi. Uśmiechnąłem się i pocałowałem. Nie znam jej jakoś szczególnie długo, właściwie to dzień ale zauroczyła mnie! Ten pocałunek na pewno zostanie długo w mojej pamięci. Czułem tak wielkie motyle w brzuchu! Stado motyli!!
Logan...
Skończyłem czytać tą cegłę! I zamknąłem tego pustaka po czym poczułem ulgę. Odetchnąłem z ulgą i położyłem się. Spojrzałem na zegarek.
- 21:14. Co ja będę teraz robić? - myślałem nawet o tym aby położyć się wcześniej ale jutro wstał bym o nie wiadomo jak wczesnej godzinie... Sięgnąłem pa telefon. Odblokowałem go i kliknąłem na wiadomości. Odtworzyłem sms'y ,które pisałem z Cami. Lubie sobie powspominać te słodkie momenty.. Jeżeli ona będzie spotykać się z tym patafianem to się powieszę! Postanowiłem do niej zadzwonić. Nie odbiera. Dziwne?. Gdy do niej dzwonię odbiera po pierwszym lub drugim sygnale. Coś się stało? Postanowiłem to sprawdzić. Poszedłem do niej! Gdy znalazłem się już przed jej mieszkaniem miałem już zapukać ale zauważyłem ją idącą korytarzem. Miała na sobie czerwoną sukienkę, która opinała jej talię i kamizelkę. Nigdy wcześniej nie widziałem jej na obcasach. Pewnie wraca z randki z tym patafianem.
- Cześć Cami. - Przywitałem się.
- Hej. - powiedziała dość cicho.
- Gdzie byłaś? - zapytałem
- A czy to ważne? - powiedziała lekko podenerwowana.
- Przepraszam. Nie chciałem Cie zdenerwować. - pociągnęła nosem. - Czy ty płaczesz?
- Nie. - powiedziała przecierając oczy.
- No przecież wyraźnie widzę. - powiedziałem odgarniając jej włosy. - Kto Ci to zrobił? - zapytałem gdy zauważyłem, że ma podpuchnięte oko. - Kto Cie uderzył? Camill proszę powiedz mi! Martwię się. - oparła się o ścianę i opadła po nie do pozycji siedzącej.
- Powiem Ci ale obiecaj, że nie zareagujesz na to.
- Nie potrafię Ci tego obiecać. Jak tylko dowiem się kto Ci to zrobił.! Zabiję go!
- Logan.!
- Dobrze obiecuję. - usiadłem obok niej. Przysunąłem się najbliżej jak mogłem. - Kto Cię uderzył?
- Andre. - powiedziała bardzo ale to bardzo cicho. Na szczęście usłyszałem bardzo wyraźnie. Tan pajac uważa się za jakiegoś króla! Pomyślałem sobie wtedy. Ale z niego dupek! Jak można uderzyć dziewczynę? Jak można być takim debilem i podnieść rękę na bezbronną dziewczynę ,która liczyła wtedy na mile spędzony wieczór.
- Dlaczego? Wiem, że to głupie pytanie ale... - I wtedy wtuliła się we mnie. Jej ciepło owiło mnie całego. Poczułem się jak.. Jak? Najlepiej w świecie ! Takiego uczucia jeszcze nie doświadczałem. - Mam pomysł. - powiedziałem mocniej ją obejmując. - Pójdziemy do mnie i obejrzymy razem jakiś ciekawy film?
- Okey. Ale się przebiorę. - pokiwałem twierdząco głową i pogrążyłem się w tym przyjemnym uczuciu. Moje serce miło chyba tysiąc razy na minute! Tego wieczoru nic nie będzie mogło mi już popsuć. A jutro razem z chłopakami rozprawimy się z Andre. Nauczymy go, że kobiety nie można uderzyć!
Carlos...
Siedziałem na recepcji i grałem w grę na telefonie. Na stoliku leżała serwetka i stał mój szejk. Truskawkowy. Mój ulubiony!
Nudziłem się potwornie! Modliłem, aby jak najszybciej nadeszła godzina 22:00. Wtedy poszedł bym do siebie i położył wcześniej aby zakończyć ten beznadziejny dzień. Ziewnąłem.. Pomyślałem sobie o tym co powiedzieli mi kiedyś chłopacy na temat ziewania w podstawówce. Najadłem się strachu! Jak teraz o tym pomyśle to jest to idiotyczne. Heh..! Aż wstyd się przyznać, że w to uwierzyłem! Chyba tak ze dwa lata starałem się nie ziewać. Co było nie możliwe ale moje próby zapobiegania.. Haha!
- Cześć Carlos. - usłyszałem słodki głosić Stephanie. - Co tak sam siedzisz?
- Hej. Chłopaków gdzieś wywiało to siedzę sam. - Jezu a przestałem o niej myśleć a ta znów wlazła z butami do mojej głowy. Jak nie myślę o niej to przychodzi i zagaduje chociaż dobrze wie co miało dzisiaj być.
- Przepraszam. - powiedziała. Spojrzałam na nią z miną "za co?".
- Za co mnie przepraszasz?
- No bo dzisiaj mieliśmy razem gdzieś wyjść ale to nie wyszło bo Jared przyjechał i.. I przyznam się, że się za nim stęskniłam. Wystawiłam Cię. Przepraszam!
- Em.. Spoko. Nie ma problemu!
- Jest 21:20 więc może.. Pójdziemy gdzieś?
- A gdzie?
- Do kina albo spacer.
- No to do kina i na spacer. - powiedziałem łapiąc ją za rękę. Przykro mi z powodu, że potraktowała mnie lekceważąco ale Stephanie mi się podoba. Chce spędzać z nią dużo czasu a gdy będę się na nią gniewał to nic nie zyskam a stracę. - Grają dzisiaj świetny horror.
- O nie! Boję się horrorów. - przyznała się. Uśmiechnąłem się.
- Ale ja tam będę razem z tobą więc jak uznasz, ze jest za straszny to wyjdziemy.
- Dobrze. - Dziewczyna przygryzła dolną wargę co sprawiło, że się uśmiechnąłem. Ona na mnie działa w taki kojący sposób. Wystarczy, że jest obok mnie a jestem zupełnie innym Carlosem! Chłopaki sami mi się dziwią, że nie nosze teraz jakoś często kasku.! Mówią, że się zmieniłem. Wydoroślałem? Chyba coś takiego powiedzieli.
___________________________________________________________________________
Tan Tan Taaan! Oto ja z rozdziałem 20. Wszystko się niby prostuje. Było kiss, były słodkie momenty i było BTR. Czego chcieć więcej?
Rozdział jest w miarę dobrze napisany. Za błędy przepraszam ale jestem zmęczona 3 h pisaniem.Napisałam go w miarę szybko i mogę stwierdzić, że listopad to miesiąc BTR ♥ Pod tym rozdziałem chcę zobaczyć 10 komentarzy :) Podbijamy świat! Dziękuję za wyświetlenia i komentarze z poprzedniego rozdziału. Dodają one motywacji ;)
Pozdrawiam i całuję ;-*
O kórwa! Rozwaliłaś mój system! To zdecydowanie twój najlepiej napisany rozdział <3 Jesteś najlepsza!
OdpowiedzUsuńNo nareszcie to wyprostowałaś. Już myślałam, że będę musiała się pofatygować i zajrzeć do twojego domku, żeby ci wytłumaczyć, że BTR nie może się smucić. Ha, wspaniale normalnie, tutaj kiss - taki słodki, że aż miód. Potem James i Lucy - toż to parka wybuchowa! Jej, biedna Camille. Ten Andre to kutas xdd Logan mu przywali i będzie święto. Brawo Carlito, walcz o swoją miłość!
OdpowiedzUsuńDzięki za rozdział, jest świetny! ❤
cudny rozdział i jaki sweetaśny
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Marcela
Kobitoo!!! Jakim cudem ty znajdujesz wenę i 'czas' na pisanie.. To co napisałaś to zdecydowanie twój najlepszy rozdział! 4EVER!! ♥ Jesteś cudowną blogerka! Nie wiem czy nie najlepszą jaka znam! Osobiście znam Cię od praktycznie zawsze i nigdy nie chwaliłaś się zdolnościami do napisania książki, któa śmiało stała by się światowym bestselefem! !
OdpowiedzUsuńKendall i Jo się pocałowali ♥ Jak słodko! Koffam ich ;-*
Lucy i James też się całują?! O Bosz! Moja ulubiona para ♥
Ten pieprzony Andree :) Oj chłopaki mu przyleją!! :D ♥
Carlos nie ukrywa swojego zainteresowania Steph.. Słodko :*
Jedyne co Ci mogę teraz powiedzieć to: Czekam na kolejny rozdział :P Te 10 komentarzy pojawią się bardzo szybko! Długo nie będziesz czekać ;) Pozdrawiam i KOFFAM! Czekam aż przyjedziesz :) Odwiedzisz!
♥♥♥♥
Dziewczyno! To jest śliczny rozdział! Zgadzam się z dziewczynami powyżej! :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nn :D rozdział oczywiście fajny!
OdpowiedzUsuńŁadny XD
OdpowiedzUsuńKochana! Dawno mnie tu nie było ^^ mam tyle zaległosci ;P Lecę czytać resztę rozdziałów :P Pzodrawiam
OdpowiedzUsuńA no bedzie xp Haha żart! piękny
OdpowiedzUsuńKiedy next????????
OdpowiedzUsuńW tym tygodniu na pewno ;) Można powiedzieć, że jest w stanie tworzenia :D
UsuńRozdział, jak zawsze, świetny!
OdpowiedzUsuńLucy naprawdę ostro nakrzyczała na Jo. Przez chwilę bałam się nawet, że ją uderzy. Na szczęście Kendall wkroczył do akcji i do niczego takiego nie doszło, a jego rozmowa z Jo był strasznie słodka. Jeszcze ten pocałunek *o*
Postęp! James nareszcie wyszedł z domu! Lucy umówiła się z dwoma chłopakami na raz i do tego całowała się z Jamesem? O.o
Pozwól, że nie wypowiem się na temat Andre. Powód jest taki, że nie używam wulgaryzmów, a w tym przypadku musiałabym to zrobić. Niemniej jednak uważam, że chłopacy dobrze zrobią, dając mu nauczkę. Należy mu się. Może wtedy zrozumie, że dziewczyn się nie bije.
Co do Stephanie, to muszę przyznać, że przyzwoicie się zachowała przepraszając Carlosa. On natomiast musi wyznać jej swoje uczucia, bo widać, że mu zależy.
Czekam na nn.
P.S. Na moim blogu pojawiła się ważna informacja, która zniknie w niedzielę o północy, więc jeśli chcesz być na bieżąco, to musisz się pospieszyć.
Pozdrawiam, Domi.
Hej! Serdecznie zapraszam na rocznicowy rozdział i "Q&A" ;)
UsuńPozdrawiam, Domi.